02-25-2022, 09:22 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-25-2022, 09:44 PM przez Greenberg.
Powód edycji: Aktualizacja
)
W swojej najsłynniejszej pracy z zakresu filozofii politycznej Immanuel Kant snuł wizję świata bez wojny. „Do wiecznego pokoju” jest wyrazem oświeceniowego marzenia o uniwersalistycznym świecie przepełnionym racjonalnością, gdzie wszelkie spory rozwiązuje się drogą bezprzemocowej dyplomacji. Jednak wiele wskazuje na to, że pacyfistyczna wizja jest niemożliwa do urzeczywistnienia. Ostatnie wydarzenia, wkroczenie wojsk rosyjskich na Ukrainę, prowokuje do postawienia pytania: czy społeczeństwo nie może obejść się bez konfliktów?
Ludzkie dzieje przepełnione są cierpieniem. W przeszłości czas bez krwawych wojen był raczej wyjątkiem, a nie zasadą. Po najdłuższym okresie pokoju w historii zdążyliśmy się do tej sytuacji przyzwyczaić. Jednak jak to często bywa, rzeczywistość zmusza nas do rewidowania swoich mniemań. Jak to się stało, że udało nam się zachować pokój tak długo? Czy to, co się dzieje, było nieuniknione? Czy pokój i wolność to tylko dziejowa aberracja, która na zawsze przeminie?
Pojęcie przemocy, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej, jest w myśli politycznej obecne od bardzo dawna. Największy filozof polityczny wczesnej nowożytności, Machiavelli, w swoim głównym dziele twierdził, że głównym zadaniem władcy jest walka o rację stanu danego państwa, nieważne za jaką cenę. To właśnie jemu zawdzięczamy maksymę „cel uświęca środki”.
Karol Marks uważał wręcz, że całym życiem społecznym i historią kieruje konflikt. Jego konfliktowa wizja dziejów i rozwoju społeczeństw miała ogromny wpływ na dzieje Europy.
Wizję świata bez konfliktu zawdzięczamy liberałom. Niesione przez nich postulaty wolności i tolerancji zyskały sobie uznanie. Po II wojnie światowej, najtragiczniejszym konflikcie w dziejach, wiele krajów powzięło sobie za zadanie budowy demokracji liberalnych, których ważnym elementem strategicznym jest harmonijna współpraca międzynarodowa. Po upadku komunizmu wydawało się, że wobec liberalnej demokracji nie ma już alternatywy. Francis Fukuyama stwierdził wręcz, że dożyliśmy końca historii, a przyszłość będzie już tylko marszem triumfalnym wolności, demokracji i pokoju.
Teza ta jednak szybko odsłoniła swoją naiwność. Za poddaniem jej w wątpliwość przemówiły już chociażby konflikty zbrojne w byłej Jugosławii. Historia się nie skończyła, a na świecie jest jeszcze wiele miejsca na pole walki. W ostatnim czasie doświadczamy tego wyjątkowo brutalnie. Agresja Rosji na Ukrainę zdaje się być zaprzeczeniem tego wszystkiego, co wspólnota Zachodu budowała w ostatnich dekadach.
Coraz popularniejsza staje się interpretacja, że myśl liberalna jest wobec konfliktu bezbronna. By sprostać wyzwaniom społecznym i cywilizacyjnym, potrzebujemy innego modelu polityki, który uwzględni fakt, że rozbieżność interesów jest czymś nieusuwalnym ze sfery kontaktów społecznych. W tym kontekście wartościowa może okazać się lektura takich filozofów jak Marcin Król, Carl Schmidt czy Chantall Mouffe.
Wiele wskazuje na to, że świat, jaki znamy, dobiega końca. Znajdujemy się w ważnym historycznym momencie, który może zmienić kierunek biegu dziejów. W tym momencie jednak trudno przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Warto tu przytoczyć starą heglowską prawdę - sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. Jesteśmy w stanie ocenić sens danych wydarzeń, dopiero gdy przeminą. Jedyne, co możemy w obecnej sytuacji zrobić, to okazanie solidarności.
Ludzkie dzieje przepełnione są cierpieniem. W przeszłości czas bez krwawych wojen był raczej wyjątkiem, a nie zasadą. Po najdłuższym okresie pokoju w historii zdążyliśmy się do tej sytuacji przyzwyczaić. Jednak jak to często bywa, rzeczywistość zmusza nas do rewidowania swoich mniemań. Jak to się stało, że udało nam się zachować pokój tak długo? Czy to, co się dzieje, było nieuniknione? Czy pokój i wolność to tylko dziejowa aberracja, która na zawsze przeminie?
Pojęcie przemocy, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej, jest w myśli politycznej obecne od bardzo dawna. Największy filozof polityczny wczesnej nowożytności, Machiavelli, w swoim głównym dziele twierdził, że głównym zadaniem władcy jest walka o rację stanu danego państwa, nieważne za jaką cenę. To właśnie jemu zawdzięczamy maksymę „cel uświęca środki”.
Karol Marks uważał wręcz, że całym życiem społecznym i historią kieruje konflikt. Jego konfliktowa wizja dziejów i rozwoju społeczeństw miała ogromny wpływ na dzieje Europy.
Wizję świata bez konfliktu zawdzięczamy liberałom. Niesione przez nich postulaty wolności i tolerancji zyskały sobie uznanie. Po II wojnie światowej, najtragiczniejszym konflikcie w dziejach, wiele krajów powzięło sobie za zadanie budowy demokracji liberalnych, których ważnym elementem strategicznym jest harmonijna współpraca międzynarodowa. Po upadku komunizmu wydawało się, że wobec liberalnej demokracji nie ma już alternatywy. Francis Fukuyama stwierdził wręcz, że dożyliśmy końca historii, a przyszłość będzie już tylko marszem triumfalnym wolności, demokracji i pokoju.
Teza ta jednak szybko odsłoniła swoją naiwność. Za poddaniem jej w wątpliwość przemówiły już chociażby konflikty zbrojne w byłej Jugosławii. Historia się nie skończyła, a na świecie jest jeszcze wiele miejsca na pole walki. W ostatnim czasie doświadczamy tego wyjątkowo brutalnie. Agresja Rosji na Ukrainę zdaje się być zaprzeczeniem tego wszystkiego, co wspólnota Zachodu budowała w ostatnich dekadach.
Coraz popularniejsza staje się interpretacja, że myśl liberalna jest wobec konfliktu bezbronna. By sprostać wyzwaniom społecznym i cywilizacyjnym, potrzebujemy innego modelu polityki, który uwzględni fakt, że rozbieżność interesów jest czymś nieusuwalnym ze sfery kontaktów społecznych. W tym kontekście wartościowa może okazać się lektura takich filozofów jak Marcin Król, Carl Schmidt czy Chantall Mouffe.
Wiele wskazuje na to, że świat, jaki znamy, dobiega końca. Znajdujemy się w ważnym historycznym momencie, który może zmienić kierunek biegu dziejów. W tym momencie jednak trudno przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Warto tu przytoczyć starą heglowską prawdę - sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. Jesteśmy w stanie ocenić sens danych wydarzeń, dopiero gdy przeminą. Jedyne, co możemy w obecnej sytuacji zrobić, to okazanie solidarności.